Przedstawiam się,
czyli kim jestem z grubsza rzecz biorąc.
Tak sobie myślę,
że
jestem jeszcze całkiem
młody,
acz to wyłącznie
mój prywatny punkt widzenia, może
więc być jak najbardziej subiektywny. Z drugiej strony czasem
czuję się najzupełniej stary z powodu mnogości
doświadczeń,
jakie przyszło
mi w życiu
zebrać.
Nie mogę (niestety) powiedzieć o sobie "piękny
i bogaty". Nie oznacza to na szczęście
czegoś zupełnie
przeciwnego, ale stwierdzenie samo w sobie daje pewne
wyobrażenie
o mnie. Zdążyłem
już założyć rodzinę,
tzn.:
= znaleźć + zaklepać sobie kobietę + zrobić jej N dzieci
przy czym warunkiem koniecznym jest by N > 0. W moim przypadku N
= 2, ale chyba powinno to być małe
"n", ponieważ oba latorośla
są płci
żeńskiej.
To oczywiście
tylko żart.
Zupełnie nie mam parcia na posiadanie syna. Zdążyłem
już też stracić grunt pod nogami, ponieważ nie udało
mi się uratować tej najważniejszej
dla mnie kobiety. Odeszła
na zawsze pozostawiając
pustkę,
której ciągle
nie mogę wypełnić.
Jako mężczyzna
mam utrudnioną sytuację ze względu
na posiadaną w domu mniejszość głosów.
Mam jednak psa, który w sytuacjach kryzysowych z pewnością weźmie
moją stronę.
Tego jestem akurat pewien, bo to ja wyprowadzam go na spacer. Jako
średnio
zdolny ojciec, zdążyłem
już sobie wypracować w miarę znaczącą pozycję,
dzięki
której piątki
po południu
mam wolne i zmywam tylko w dni nieparzyste. Natomiast
dosłownie
każdego
dnia w przedziale obustronnie domkniętym
[6.50 ; 7.45] mam czas tylko dla siebie (czyt. komputera) i nic
mnie wtedy nie rusza.
Na wizytówce napisałem
sobie następujący
tekst:
mgr inf. mat. Jarosław
Skłodowski
mgr oznacza znany wszystkim tytuł naukowy (kosztował mnie 5 dodatkowych lat noszenia kanapek w teczce),
inf. to 3 litery ze słowa
informatyka (nie mylić ze skrótowcem inż,
który nie ma ze mną nic wspólnego),
mat. jest skrótem nazwy królowej nauk, jak określał matematykę jego ekscelencja profesor Banach.
Kolejność nie jest przypadkowa, bowiem odzwierciedla pozycję obu tych dziedzin na moim tzw. horyzoncie wiedzy. Mam z tego powodu
kilka drobnych wyrzutów sumienia - jak by nie było zdradzam w ten
sposób królową nauk. Z drugiej strony jednak pocieszam się,
że
informatyka jest jej nieodrodną córką.
No tak, wyszło
na to, że
zamieniłem
matkę na córeczkę.
Ale powiedzcie sami, czyż tak nie jest lepiej, córeczki bardziej żwawe
bywają?
Dla pełniejszego
obrazu wypunktuję kilka moich znaków szczególnych:
* tylko w domu jest mi naprawdę dobrze (zwłaszcza
przy biurku z komputerem)
* wierzę w reinkarnację i życie
pozagrobowe (życie
właściwe)
* nie trawię głośnej
muzyki (zwłaszcza
metalu i techno)
* lubię posłuchać peruwiańskich
fletów, Chrisa de Burgha i Grechuty, choć cisza jest jeszcze lepsza
* uważam,
że
Macintosh jest lepszy od PC-ta (sprawdziłem
organoleptycznie i proszę nie zaprzeczać)
* marzę o małym
domku z ogródkiem (z dala od ulicy koniecznie pod lasem)