Zawsze to jednak dobrze zobaczyć na własne oczy. Choć podobno "błogosławieni Ci, którzy nie widzieli a uwierzyli". Prawda, jacy jesteśmy piękni? A więc miłego oglądania, o ile Twój komputer to przełknie. Ocenisz, czy warto było w ogóle tu zaglądać.

To ja

Główny bohater, czyli ja przy, a raczej na swoim szkolnym biurku. Krawat zdarza mi się raczej rzadko, ale własna strona to chyba wystarczający powód.

Marlena

Przede wszystkimi w moim życiu była ona. Na imię jej było Marlena, choć ja mówiłem do niej Marku. A to dlatego, że nim się urodziła, miała być chłopcem. Poznałem ją mając 12 lat i już nie odstąpiłem aż do końca. Jej śmierć nauczyła mnie "pokory" wobec świata i ludzi a właściwe ciągle jeszcze uczy. Pokory nieco inaczej pojmowanej, rozległej, trudnej do zdefinowania.

Nagrobek

Chciałem, żeby było trochę inaczej niż wszędzie. Wybrałem taki układ kamieni, by coś powiedzieć o tym, co teraz czuję. Minęło już kilka lat, mogę już spojrzeć na wszystko nieco z perspektywy. Chciałbym jeszcze coś zbudować, może inaczej, może na nowo na starych podwalinach - dziś przecież jestem kimś innym i więcej wiem o sobie samym.

Marta

Moja starsza córeczka Marta - romantyczna dusza (ale w kogo?). Mimo burz i niepokojów, które ciągle nam towarzyszą, zdążyła zbudować siebie, niepowtarzalną i swoją własna, odmienną od reszty zwykłego świata.

Sabcia

Moja młodsza przylepka Sabcia. Nie sposób jej nie kochać. Musi mnie kiedyś nauczyć, jak brać miłość, nie czekając, aż sama przyjdzie. Lata płyną, a ona wciąż nieodgadniona, odmienna, jak my wszyscy po trosze.

Olecko 2001
kliknij w zdjęcie...

Upłynęło już trochę czasu od tych najbarwniejszych w moim życiu wakacji 2001. Będąc na kursie w stolicy latem 2003, kupiłem jej buty w rozmiarze, o który w naszej okolicy dość trudno. Zapomniałem o ludowym przesądzie, że nie czyni się takich rzeczy, by kobieta nie mogła sobie w nich po prostu od nas odejść. Przysłowia są mądrością narodu - odeszła w listopadzie 2003. Czasem bardzo chcieć to za mało.

W Jelitkowie
kliknij w zdjęcie...

A to rodzinka w nieco innym sympatycznym składzie. A przynajmniej przez 3 lata taka była moja wizja nowego. Całkiem piękne marzenie, wydawało mi się, że także realne. Wiem, bo testowałem ten wariant w różnych sytuacjach. Tak sielankowo to wyglądało pewnego dnia. Mimo, że podobno czasem lepiej nie wiedzieć, to ja chciałbym napisać opowieść o tym wszystkim, co się wtedy wydarzyło, by w końcu zrozumieć, jak to się stało. A wierzcie mi, byłaby to całkiem barwna i długa historia. Nie wykluczone, że kiedyś uda mi się przelać na papier wszystko to, co wydarzyło się w moim dziwnym życiu.

Reniuszka

Latem 2004 roku byłem już nawet bliski realizacji tego planu. Poznałem współautorkę "Martyny" - książki Janusza Wiśniewskiego. Nasze losy były jednak zbyt zbieżne w swojej emocjonalności i moja opowieść odbijała się szerokim echem w duszy Renaty. Dziękuję jej za dobre chęci i wysłuchanie. W pamięci pozostanie wspomnienie tych kilku "roboczych" spotkań w bardzo subtelnej, zupełnie nowej dla mnie, atmosferze artystycznego świata.

My
kliknij w zdjęcie...

Zdarzyło się pewnego dnia pełnego napięcia, że podjęła chyba największą i najtrudniejszą decyzję w swoim życiu - nie znajdując innego rozwiązania, opuściła swój dom rodzinny. Dla mnie, dla nas, z miłości. Dziś jestem wciąż pełen podziwu dla jej determinacji i poświęcenia. Może nawet tym bardziej z perspektywy czasu doceniam wagę tego gestu. Ten jej zryw trwał zaledwie dwa cudowne dni. To jedyna fotografia - wspomnienie z tamtych niezapomnianych chwil. Nigdy nie miałem okazji odwdzięczyć się jej za to, co wtedy zrobiła. Rozumiem jednak, że w tamtych okolicznościach, wobec tak wielkiej presji, musiała wrócić.

Małgorzata

Kiedy usłyszałem głos Małgosi w słuchawce, miałem nieodparte wrażenie, że znam go, że rozmawiam z kimś, kogo już gdzieś kiedyś spotkałem. To nawet za mało powiedziane -głos brzmiał tak znajomo, podświadomie blisko, jak głos przyjaciela z dzieciństwa, który jako jedyny znał nasze dziecięce tajemnice, do którego chodziliśmy ze wszystkim smutkami i radościami.

Ze wszystkich decyzji,
najtrudniejszą jest decyzja na miłość...

Aby doświadczyć miłości,
trzeba oderwać dłonie od tego, co pewne.
Wszystkie ziemskie pewności próchnieją.
Trzeba unieść otwarte dłonie ku górze
i schwycić miłość.
Tylko ona może obdarzyć niekończącym się
poczuciem bezpieczeństwa i pokoju.

Smutno ci?
Miłość znowu przeszła obok ciebie?
To nie dawca był skąpy,
tylko twoje ramiona
nie potrafiły jej przygarnąć.

A jednak zabrakło mi odwagi, a może nie byłem jeszcze wtedy wystarczająco gotów. Pozostał tylko smak dziwnej ulotności tam wtedy i jakby echo wołające "przytul mnie".

Renia

A to Renia - osoba, która bardzo pomogła mi w ciągu tych kilku lat szalonej przygody. Moja pani psycholog. Nigdy nie byłem zbyt wylewny, ale w tym czasie musiałem komuś opowiadać o tym, co przynosiło tak wiele emocji. Swego rodzaju zawór bezpieczeństwa. Była po drugiej stronie ekranu, zawsze, gdy tego potrzebowałem. Z odległości 700 km cierpliwie słuchała mojej opowieści. W styczniu 2005 odwiedziła Olsztynek na dwa dni i mogłem znów poopowiadać tym razem na żywo. I nie było to ostatnie nasze spotkanie.

Życie tak mi się poukładało, że różne role już pełniłem To żart oczywiście. Nie kończyłem technologii żywności tylko matematykę. Ale jako matematyk zetknąłem się z technologiem żywności. Szerzej o tym opowiem następnym razem.

Ja w fartuchu

Mimo natłoku zdarzeń są też chwile wytchnienia. Nie jest ich wiele, bo nie wiele ich sobie przyznaję. Przeraża mnie stanie w miejscu mimo, że prace mam raczej siedzącą.

W Gdańsku na ławce

Dalszy ciąg to już chyba, jak zostanę dziadkiem. A może jeszcze ojcem po drodze? Kto wie.